- Co zrobić gdy – i dlaczego dziecko gryzie rówieśników?
- Kiedy zacząć wychowywanie dziecka?
- Daj dziecku bekon!
- Jak powstaje ekologiczne jedzenie Hipp dla dzieci?
- Kto potrzebny bardziej, ojciec czy matka?
- Czy istnieje szczepionka na kleszcze dla ludzi?
- Objawy boreliozy: możesz nie wiedzieć, że ją masz.
- Depresja poporodowa: częściej dotyka młodych ojców – badanie [WIDEO]
- 14 lat w 4 minuty: ojciec uwiecznił jak córka rośnie [WIDEO]
- Sobotnie poranki pewnego ojca… przez trzy miesiące [WIDEO]
Do ojca po imieniu?
Są tacy ojcowie, jak Phil z „Modern Family”, których celem jest bycie „cool dad”. Jeśli i ty chcesz taki być – a któż z nas nie chce, gdy na drugim końcu spektrum jest wiecznie nieobecny, zapracowany i zdystansowany obcy człowiek, pewnie przez glowę przechodzi ci myśl: a gdyby tak pozwolić dziecku mówić do mnie po imieniu?
Różne autorytety przytaczają rozmaite argumenty, z reguły na nie. Podkreślają, że tata jest człowiekiem kategorii specjalnej, wyjątkowej i zwracanie się do niego przez dziecko tytułem formalnym to kwestia bezdyskusyjna. „Jest jedna osoba na świecie, której należy sie tytuł „tato” czy „ojcze”, i tą osobą dla swojego dziecka jesteś ty”, pisze bloger Clayton z serwisu „Straight Dope Dad”, który pozwala jednak swojej córce, by mówiła do niego „Clay”. „Wszystko jest w porzadku, dopóki nie używa pełnej formy mojego imienia”.
W swoim artykule przytacza rozmowę, której fragment pozwolę sobie przetłumaczyć.
Odkąd pamiętam, moja córka mówiła do mnie Clay. Nie tato, nie tatusiu, tylko właśnie po imieniu. Przez chwilę próbowała w ten sam sposób traktować moją partnerkę, ale ta szybko jej wybiła to z głowy:
„Nazywaj mnie mamą, lub mamusią. Nie po imieniu”, powiedziała.
Z ciekawości zapytałem, dlaczego.
„Jest jedna tylko na świecie osoba, która w majestacie prawa może nazywać mnie mamą i to jest właśnie nasza córka. To dla mnie wiele znaczy, i dlatego nie zamierzam jej pozwalać na używanie imenia”.
Większość opinii, z którymi się spotkałem, sugeruje, że zwracanie się do rodzica po imeniu niepotrzebnie skraca dystans, a co za tym idzie, może prowadzić do zmniejszenia szacunku. Clay przytacza jednak swoje argumenty,
Używanie imenia nie jest samo w sobie oznaką braku szacunku. Określają go inne czynniki: powód rozmowy, jej ton i akcje. Mogę mówić do kogoś Doktorze, Panienko, czy nawet Panie Władzo, ale w żadnym stopniu nie określa to tego, czy adresata szanuję. Dziecko może manipulować sposobem, w jaki wypowiada „tato” czy „mamo”, i w ten sposób także pokazywać brak szacunku. Ton, kontekst i cel komunikatu są wszystkim w języku. Jeśli ktoś mysli, że zwracanie się do mnie po imeniu jest oznaką braku szacunku, to znaczy, że w ogóle nie słucha, jak ona do mnie mówi.
Zanim przeczytałem historię Claytona, nie miałem wątpliwości. Teraz się waham. Jedno, czego nie zaakceptuję, to wołacza.
A co sądzą na ten temat inni Czytelnicy? Wasza opinia jest tu szalenie istotna.
Pingback: Wiedza dla ojca: skąd ją czerpać? - tatapad