Ochraniacze do kołysek to rzecz, z której korzysta praktycznie każdy. Nie tylko wnoszą wartość estetyczną – znaczy, ładnie wyglądają, ale także, jak się nam wydaje, zwiększają bezpieczeństwo i komfort małego pasażera.

Ta ręka nie ma prawa tu być, przecież jest ochraniacz!
Okazuje się jednak, że rodzice chcący zwiększyć bezpieczeństwo, powinni z takich ochraniaczy zrezygnować. Wpływowe i znające się na rzeczy gremia pediatryczne ustaliły bowiem ponad wszelką wątpliwość, że korzystanie z nich zwiększa ryzyko SIDS (zespołu nagłego zgonu niemowląt), uduszenia, a także… obniżają komfort spania.
Ponadto, tak naprawdę nie ma potrzeby, by z łóżkowych czy kołyskowych ochraniaczy korzystać. Choć kiedyś była.
Rys historii
Ochraniacze do kołysek pojawiły się wraz z łóżkami starego typu. Pierwotnie szczeble były bowiem rozstawione na tyle rzadko, że dziecko mogło włożyć między nie głowę. To, z oczywistych względów, sprawa bardzo niepożądana – i ryzykowna. Dziś każde dopuszczone na europejski rynek łóżeczko, w tym najpopularniejsze ze szwedzkiej sieci sklepów meblowych, ma bardzo gęsto powkładane szczeble. Głowa z pewnością nie przejdzie.
Dlaczego więc wciąż je kupujemy?
Jest co najmniej kilka powodów. Po pierwsze, i być może najważniejsze, fajnie wyglądają i komponują się w całość z prześcieradłem, kołdrą i poduszką. Kupując pościel w zestawie z ochraniaczami, nie dopłacamy zbyt wiele, a zyskujemy kompletny wystrój pokoju dziecka.
Po drugie, jesteśmy przekonani, że takie ochraniacze powstrzymają ręce i nogi dziecka przed zakleszczeniem się między szczeblami łóżka. No i po trzecie wreszcie, wierzymy w magiczną moc materiału, która ma uchronić głowę noworodka przed uderzeniem w dość twarde jednak drewno.
To wszystko, niestety, bzdury.

Trudno w czymś takim oddychać, przekonują specjaliści
Kanadyjskie badania, przeprowadzone na zlecenie tamtejszego ministerstwa zdrowia, jasno potwierdzają, że w łóżku dziecka nie ma tak wielkiej powierzchni, by dziecko mogło się rozpędzić na tyle, by wyrządzić większą szkodę. Samo w sobie nie ma wystarczająco dużo siły, by uszkodzić swoje ciało, nawet, gdyby bardzo chciało. Zdaniem zakontraktowanych przez ministerstwo specjalistów, szczeble łóżka nie stanowią żadnego niebezpieczeństwa dla kończyn dziecka: jeśli je tam włoży, najpewniej znajdzie sposób, by je wyjąć. A jeśli nie, wtedy, o czym wie kazdy rodzic rocznego dziecka, będzie w stanie wydać z siebie taki krzyk, że rodzic przybiegnie nawet, gdyby przeżywał koszmar stulecia na sedesie.
Jest jeszcze kwestia SIDS.
Choć przypadki nagłych zgonów łóżeczkowych trudno powiązać z jedną przyczyną, istnieją dowody na to, że ochraniczace rozpięte wewnątrz łóżka leżały u źródła takich zdarzeń. Dzieci bowiem bardzo łatwo się w nie zaplątują; pół biedy, jeśli kończyną, ale stwierdzono także przypadki uduszeń spowodowanych zaciśnięciem się materiału wokół szyi dziecka.
Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie im. Waszyngtona w St. Louis analizowało wypadki śmierci spowodowanej ochraniaczami. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że na przestrzeni lat 1985-2005 co najmniej 27 dzieci poniżej drugiego roku życia zmarło wskutek zaplątania się lub uduszenia materiałem, mającym w zamierzeniu rodziców je chronić. Kolejne 25 dzieci odniosło nie zagrażające życiu obrażenia.
Na następnej stronie: dlaczego powinieneś zdjąć ochraniacz, jakie powoduje niebezpieczeństwa?
Pingback: Miękkie i zabójcze: pluszowe zabawki są niebezpieczne dla dziecka! | tatapad - tatapad
Pingback: Kołyska dziecka powinna być pusta. Pluszowe przedmioty są groźne! - tatapad
Pingback: Śmierć łóżeczkowa (SIDS) - WSZYSTKO co musisz wiedzieć. - tatapad
Pingback: Ochraniacz do łóżeczka – fakty i mity – Macierzyństwo-raz!