- Co zrobić gdy – i dlaczego dziecko gryzie rówieśników?
- Kiedy zacząć wychowywanie dziecka?
- Daj dziecku bekon!
- Jak powstaje ekologiczne jedzenie Hipp dla dzieci?
- Kto potrzebny bardziej, ojciec czy matka?
- Czy istnieje szczepionka na kleszcze dla ludzi?
- Objawy boreliozy: możesz nie wiedzieć, że ją masz.
- Depresja poporodowa: częściej dotyka młodych ojców – badanie [WIDEO]
- 14 lat w 4 minuty: ojciec uwiecznił jak córka rośnie [WIDEO]
- Sobotnie poranki pewnego ojca… przez trzy miesiące [WIDEO]
Kolka niemowlęca, czyli dlaczego masz przekichane.
Nazywana „chorobą stu dni płaczu” oznacza właśnie tyle – Twoje nieprzespane noce, męki dziecka, które niczego z tego nie rozumie i zdenerwowanie jego matki. Bo nie ma nic gorszego, niż bezsilność – a z kolką jest tak, ze nie jest znana ani przyczyna, ani lekarstwo.
Zjawisko dotyczy 40% dzieci narodzonych w terminie i 100% wcześniaków. Związane jest, jak zwykło się uważać, z niedostatecznym rozwojem układu trawiennego oraz nerwowego. Początkowo uważano, że kolka to bardzo silne dolegliwości trawienne; dziś mówi się, że może to być też reakcja na napiętą atmosferę w domu, czyli – choroba psychosomatyczna.
Jej objawami są: płacz w nocy, przechodzący w krzyk, oraz grymas bólu i chaotyczne rzucanie kończynami. Nie da się tego nie zauważyć i, prawdę mówiąc, trudno to wytrzymać. Zawodzenie i stękanie ma miejsce z reguły wieczorem i w nocy, i trwa do wczesnych godzin rannych. Dla kogoś, kto musi wstać rano, by wyruszyć na polowanie, to sytuacja trudna do zniesienia.
Wśród naukowo udowodnionych konsekwencji kolki są: rozpad więzi rodzinnych, skłonności samobójcze i depresyjne, agresja wobec noworodka i zespół dziecka potrącanego.
Remedium
Choć każdy przez to musi przejść, są sposoby, by sobie i rodzinie ulżyć. Poniżej prezentuję kilka, o różnej skuteczności. Wybierz ten, który wam najbardziej odpowiada.
1. Smoczek to urządzenie, nie bez przyczyny nazywane po angielsku „soother” lub „pacifier”. Uspokajacz imituje pierś matki, dzięki czemu wytwarza wrażenie, że ktoś się o dziecko troszczy. Ponieważ percepcja jest rzeczywistością, młody człowiek powinien się uspokoić.
Na rynku dostępne są głównie smoczki wykonane z gumy lub lateksu. Z mojego doświadczenia ten drugi jest lepszy. Najlepszy efekt dają produkowane przez Nuk i Avent, ta druga firma może Ci pasować pod zestaw kina domowego, bo należy do duńskiego Philipsa.
Smoczki, określane przez przeciwników „zatyczkami dla płaczących dzieci”, mają zalety i wady. Zaletami są mały rozmiar i niewielka cena, a także powszechna dostępność: te najbardziej markowe w aptekach kosztują ok. 10 złotych za sztukę. Maluch może jednak przed smoczkami protestować (kręci główką i je wypluwa, blokuje je łapkami), no i nie ukoją ogromnego płaczu. Trzeba je też co jakiś czas wyparzać.
2. Herbata z kopru włoskiego to, inaczej, napar z anyżku. Mały może Ci napluć nim w twarz, ale jeśli przyjmuje je mama, to jest szansa, że przez mleko coś do niego dotrze. W aptece paczka starcza kosztuje około 5 złotych, skuteczność jest różna – ja jestem po stronie tych wątpiących, ale inni mówią, że działa.
Taka sama herbata, tyle, że w granulkach, może posłużyć do przygotowania napoju dla dziecka. Jeśli ktoś karmi butelką, to jego podanie nie będzie problemem. Ale naturalnie karmione dzieci mogą do butelki podejść… nieufnie. Koszt produktu firmy Hipp to ok. 20 złotych za opakowanie.
3. Zmiana diety – głównie karmiącej. Choć na kolkę cierpią zarówno dzieci karmione piersią, jak i te żywiące się z butelki, internety są pełne porad kobiet, które postanawiają rezygnować ze wszystkiego, co przyjemne, by odnieść sukces w walce z kolką.
Jeśli założyć, że problemy z brzuchem i przez to przepłakane noce mogą być reakcją niedoskonałego układu na pokarm, to warto spróbować – wyeliminować białka krowie (głównie mleko), marchewkę, ryż, rożliny powszechnie uznane za „wzdymające”, czyli groch i fasolę.
4. Masaż brzucha, oczywiście niemowlęcia. Są dwie metody, moim zdaniem – równie nieskuteczne. Leżącego na plecach dzieciaka masujesz zgodnie z ruchem wskazówek zegara po brzuchu, kreśląc odwrócone C. Inna metoda to masaż w ten sam sposób, ale odwrotnie, okolicy lędźwiowej leżącego na brzuchu człowieka.
Masowanie w drugą stronę jest uznawane za niezdrowe, bo wtedy przesuwa się zawartość jelit „pod prąd”. Nikt tego nie chce.
5. Probiotyki zapewniające szybką kolonizację układu pokarmowo-trawiennego „dobrymi” bakteriami. Na pewno nie zaszkodzą, ale nie wiadomo, czy pomogą. Fiolka zawierająca cztery porcje kosztuje około 30 złotych. Nikt przecież nie mówił, że dziecko to tania sprawa.
Nie wiadomo, czy nie lepiej poczekać, aż flora z mikroorganizmów zadomowi się w brzuchu Twojego dziecka sama, bo każdy człowiek ma nieco inny zestaw bakterii w trzewiach. Taki proces trwa, mniej-więcej, trzy lata. Oczywiście, większość lokatorów będzie tam wcześniej, rozkładając wszystko to, z czym nie poradzi sobie żołądek.
6. Przytulanie i szeptanie do ucha. Metoda czasem zaskakująco skuteczna, jednak na dłuższą metę bardzo trudna do praktykowania. Mało kto znajdzie w sobie tyle cierpliwości, żeby bujać dziecko od pierwszej do czwartej nad ranem. Może być też i tak, że maluch uspokoi się tylko wtedy, gdy zabiegów tych będzie dokonywać jego mama; to normalne. Twojego zapachu tak dobrze jeszcze nie zna.
7. Położenie na brzuchu. I ty, i ja wiemy, że w żadnej innej pozycji nie puszcza się człowiekowi tak dobrze bąków. A przy okazji – noworodek w ten sposób może trenować mięśnie karku i pleców, czyli – podnoszenie głowy. Brzmi jak win-win? Skuteczność metody oceniłbym na 30% – czasem pomaga, częściej nie.
8. Elektryczna kołyska. Metoda określana jako naprawdę skuteczna przez niektórych Czytelników, ale przez autorytety krytykowana jako „wynalazek wciskany przerażonym rodzicom przez niewidzialną rękę rynku”. Faktem jest, że bujanie przypomina dziecku czasy, gdy było w brzuchu – ruchy w górę i w dół kojarzą się z chodzeniem mamy. Jako sprzęt teoretycznie tymczasowy, odradzam.
9. Metoda Karpa. Owinąć dziecko bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ciasno w becik. Tak ciasno, jak miał w łonie matki. Więcej na ten temat w innym artykule. Skuteczność dość wysoka, ale dopiero po kilku dniach stosowania.
10. Krople. Działają najczęściej po kilku dniach, o ile w ogóle działają. Opinie rodziców są różne, ale większość potwierdza, że prawdziwie cudownym panaceum są niemieckie, i dostępne tylko tam i w Austrii Sab Simplex firmy Pfizer. Można je kupić także z ogłoszeń w internecie – wpisz w Google „Sab Simplex nazwa miasta” i zadzwoń do człowieka, który je ma. Do Wiednia czy Berlina też nie jest daleko – tym bliżej, im głośniej krzyczy dziecko. Opakowanie w Polsce kosztuje ok. 35 złotych.
Są też polskie odpowiedniki, dostępne w aptece bez recepty. Wszystkie zawierają ten sam składnik aktywny, co Espumisan, czyli Simeticon. Różnią się jego ilością, i zalecanym przez producentów dawkowaniem. Działają w 90% przypadków.
11. Ogrzewanie brzucha. Termofor czy suszarka mają przynosić dziecku ulgę, jednak w praktyce działa tylko to drugie… i to z zupełnie innego powodu, o którym niżej.
12. Szum urządzeń AGD. Ogrzewając brzuch mojego syna suszarką (letnie powietrze), problemy i płacze kończyły się. Niestety, urządzenie głośne, spać przy nim ciężko – dorosłym, bo noworodek zasypia przy nim od razu. Gdy tylko wyłączysz, znowu się budzi. Rzecz niesamowita i mająca naukowe potwierdzenie.
Szum suszarki, wibracje silnika samochodu uspokajają człowieka, bo kojarzą się z dźwiękami z macicy – przepływającą krwią. Sami taki szum słyszymy czasem w uszach. W trosce o rachunek, gdy noce są szczególnie ciężkie, polecam zmienić hałaśliwą suszarkę na kuchenny okap. Efekt ten sam, hałas mniejszy, energia się tak nie marnuje.
Doświadczeni rodzice mawiają, że dziecko może się do spania przy hałasie przyzwyczaić. Ja im na to – wolę żeby spało w kuchni, niż nie spało wcale.
A jeśli nic nie pomoże – sięgnij po słuchawki z muzyką lub zatyczki do uszu. To na szczęście mija.
Pingback: Kolka, płacz, koszmar, nieprzespane noce. Efekty czujemy do dziś.