Jeśli jest trochę prawdy w tym, że pediatrzy ignorują ojców, a mechanicy – matki, to znaczy, że czas najwyższy przełamać te stereotypy. Każdy tata wie, że zna się na sprawach swoich dzieci tak samo dobrze, jak ich matka – w końcu wychowanie to nie nauki rakietowe – a mimo to stereotypy królują.
Posłuchajcie zresztą Michała Figurskiego, którego mocna wypowiedź idealnie trafia w sedno.
Z takimi zachowaniami można jednak walczyć. Okazując asertywność, możemy postawić na swoim. Przykładowo, polemizując z lekarzem na temat niezbędności dodatkowo płatnych szczepionek [1], z wychowawczynią na temat zasadności metod wychowawczych, możemy wykazać się wiedzą związaną z dziećmi.
To oczywiście pod warunkiem, że tę wiedzę mamy. Dlatego zanim zaczniemy udowadniać, że nawet bez instynktu macierzyńskiego jesteśmy tak samo kompetentnymi rodzicami, przygotujmy się na najgorsze. Zdobywajmy wiedzę, czytajmy źródła i opinie.
Moim zdaniem, wyedukowany ojciec nie jest wcale mniej wartościowym mężczyzną. Być może nawet wręcz przeciwnie. Ta wiedza się przydaje, bo z nią nikt się nie rodzi – nawet, jeśli społeczeństwo uważa, że kobiety jakimś cudem nabywają jej przez dziewięciomiesięczną ciążę.
Może więc dojść do sytuacji, w której nawet rodzona matka będzie się ciebie radzić. To co najmniej tak cenne, jak to, gdy pyta o zasadę działania skrzyni biegów. Zresztą – dzieci są dużo prostszym tematem, niż motoryzacja.
Do której, oczywiście, mamy biologiczne inklinacje.