- Co zrobić gdy – i dlaczego dziecko gryzie rówieśników?
- Kiedy zacząć wychowywanie dziecka?
- Daj dziecku bekon!
- Jak powstaje ekologiczne jedzenie Hipp dla dzieci?
- Kto potrzebny bardziej, ojciec czy matka?
- Czy istnieje szczepionka na kleszcze dla ludzi?
- Objawy boreliozy: możesz nie wiedzieć, że ją masz.
- Depresja poporodowa: częściej dotyka młodych ojców – badanie [WIDEO]
- 14 lat w 4 minuty: ojciec uwiecznił jak córka rośnie [WIDEO]
- Sobotnie poranki pewnego ojca… przez trzy miesiące [WIDEO]
Kiedy ojciec zostaje ojcem? Później, niż matka – i to sporo później.
Ilekroć w gronie znajomych ma pojawić się nowy obywatel, umawiamy się z kumplami – bardziej zaawansowanymi ojcami – na tak zwane wprowadzenie. Zaczynamy je zwykle od prostego, ale mało oczywistego stwierdzenia: na zostanie ojcem potrzeba więcej czasu, niż kilkusekundowa przyjemność i dziewięć miesięcy towarzystwa Ciężarówce.
Według psychologów, potrzeba na to co najmniej pięciu miesięcy.

A jak si%u0119 postarasz, z czasem b%u0119dzie %u0142atwiej.
Nowi ojcowie nie mają lekko. Krzywa nauki jest co najmniej tak trudna, jak opanowanie złożoności silnika rakietowego. To nie żart: dziecko przecież przychodzi na świat bez instrukcji obsługi, a w nasz instynkt ojcowski nikt nie wierzy. Dopiero po pół roku stajemy się na tyle pewni własnych umiejętności, że zaczynamy doceniać wszystkie aspekty bycia rodzicem.
Co najmniej jeden na siedmiu ojców, jadąc na porodówkę, nie ma zielonego pojęcia o byciu rodzicem. Nie wie, jak kupować pieluchy, czy dziecko może jeść pieczonego kurczaka i kiedy może je wysłać do kiosku po gazetę.
Nasz niepokój jest większy, niż jesteśmy skłonni to okazywać. Niepewność, brak doświadczenia oraz konieczność realizacji ojcowskich i męskich wzorów – utrzymywania rodziny i znania odpowiedzi na wszelkie pytania sprawiają, że szczytowy okres stresu w życiu mężczyzny przypada właśnie na pierwszych sześć miesięcy po narodzinach dziecka.
A dodatkowo, sami nie wiemy, czy to, co robimy, robimy dobrze.
Zewsząd jesteśmy bombardowani informacjami o instynkcie macierzyńskim, przez co nasza pewność siebie w nowej roli ma dużo trudniejszą pracę do wykonania, niż zwykle. Przyjazd do domu prosto ze szpitala to prawdziwy skok na głęboką wodę: znikają mniej lub bardziej pomocne położne, zostajemy sami z powiększoną rodziną. Dlatego chętnie wyskakujemy do sklepu po wodę, nerwowo paląc papierosa, do którego wróciliśmy po latach bez nałogu.
Jeśli opisane sytuacje brzmią jak coś, co sam przeżywasz, lub przeżywałeś, teraz już wiesz – nie jesteś sam. Badanie, przeprowadzone na dwóch tysiącach ojców udowadnia, że żaden z nas nie czuje się kompetentnym, pewnym siebie ojciem w chwili narodzin pierwszego dziecka. Osiemdziesiąt procent z nas nie wie, czego może się spodziewać po narodzinach, po ciąży i samym porodzie.
Czterech na dziesięciu ojców przyznało, że zdarzało im się kompletnie zagubić w nowych obowiązkach. Najsłabiej czujemy się z kąpaniem dzieci i zmianą pieluch – co jest o tyle dziwne, że wielu z nas właśnie te czynności realizuje od początku niemal wyłącznie. Ojcowie, kąpiący regularnie dzieci, są w zdecydowanej większości – blisko 70% z nas zajmuje się tym codziennie. Być może dlatego, że jest to główny sposób spędzania czasu z dzieckiem, gdy całe dnie wypełnia nam praca.
Dwóm na dziesięciu ojców najwięcej problemów sprawia karmienie dzieci. Problemy zaczynają się już przy doborze odpowiedniej temperatury posiłku, na umiejętnym trzymaniu dziecka i odbijaniu go po wszystkim skończywszy.
I choć wszyscy z nas są wyjątkowo uradowani na myśl o nowym człowieku, blisko połowa (46%) jest przerażona i nerwowa. Dwadzieścia trzy procent ojców potrzebowało więcej niż miesiąca od porodu, by móc zostać samemu z dzieckiem w domu.
Tymczasem dziecko ma naturalną potrzebę wiązana się nie tylko z matką, ale także z ojcem. Nie jesteśmy dla niego zbędnym, mniej atrakcyjnym zastępstwem za matki. Kontakt z ojcem jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju – i nie chodzi tylko o naukę sikania na stojąco synów czy filtrowanie chłopaków córek.
Brak kontaktu między dzieckiem i ojcem skutkuje tym, że kluczowe dla obojga więzi nie wykształcają się. Nie mierząc się z własnymi obawami, nie zdobywamy dodatkowych punktów doświadczenia w tak krytycznych obszarach, jak karmienie łyżką, butelką, sprzątanie kup i udzielanie życiowych rad.
Innymi słowy, unikając tego, co wydaje nam się trudne, tracimy okazję do bycia najlepszym możliwym ojcem przez całe życie dzieci.