Dwa miesiące temu urodziła się moja córka – Lilianna i od razu zabrała mnie na przejażdżkę kolejką górską. Spodziewałem się tej przejażdżki, ale nie do końca wszystko przebiegło zgodnie z planem.
Wszyscy jesteśmy zgodni, że życie ojca zmienia się po przyjściu na świat dziecka – zwłaszcza tego pierwszego. Kultura popularna przygotowuje nas do tego, że będziemy chodzić niewyspani, o maszynkę do golenia będziemy musieli stoczyć bój z uważającym ją za swą własność pająkiem, a nasi koledzy przestaną komentować wymięte ubrania i ciągłe zmęczenie.
Na własnej skórze mogę zaręczyć, że życie zmienia się diametralnie. Ten level nie jest jednak taki trudny, byś od razu musisz szukać cheatów.
Tu drobny disclaimer: piszę na podstawie własnych doświadczeń. Biorąc pod uwagę genetyczną entropię, przez którą każde dziecko jest inne, zrzekam się odpowiedzialności za moje słowa, gdyby okazały się inaczej, a wasze początki tacierzyństwa będą wyglądać inaczej.
Więc jak zmieni się Twoje zycie po przyjściu na świat dziecka?
Moje dziewczyny wróciły ze szpitala po tygodniu, a ja wziąłem sobie jeszcze tydzień wolnego na „aklimatyzację”. Wtedy właśnie uczyliśmy sie oboje podstaw obsługi noworodka – karmienie, przewijanie, usypianie, kąpanie. Ten tydzień naprawdę się przydał – mogliśmy na spokojnie wszystko zrobić razem, spróbować znaleźć optymalne wyjście z każdej sytuacji. Poza tym, Ania mogła trochę odpocząć po pobycie w szpitalu, a ja w tym czasie zajmowałem sie córką. Sam nauczyłem się wszystkich umiejętności niezbędnych do tego, żeby zająć się dzieckiem, kiedy jego mama chciała odpocząć czy pojechać na zakupy.
Miałem o tyle łatwiej, że karmimy córkę mlekiem modyfikowanym [1].
W związku z tym, że w Polsce kobiecie należy się urlop macierzyński – a mężczyźnie wymarsz do pracy, to ona spędza więcej czasu z nasza córką. Dlatego trzymam się zasady, by po powrocie z pracy samemu przejąć „piłkę”. Po pierwsze, bo sam tego chcę, a po drugie, żeby Ania wreszcie mogła zająć się sobą.
Jestem przekonany, że wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji. Największym problemem jest nasz dalmatyńczyk Radar [na cześć okularnika z „M.A.S.H? – przyp. RedNacz]. Szczególnie, kiedy wyjeżdżam w delegację. Ania dokonuje cudów, żeby wyjść na spacer z dzieckiem i psem. Mieszkamy na „drugim bez windy”, jak pewnie część z was, więc trzymamy wózek w samochodzie. Lepiej wyjmować go z bagażnika, niż targać po schodach. Do noszenia dziecka świetnie spisuje się chusta.
A co z kolegami, grami i tak dalej – zapytacie?
Jak zmieni się życie? Jeśli uda ci się dotrwać do weekendu, i nawet znalazłbyś siłę, żeby wyjśc z kolegami na piwo, będziesz musiał pokonać przeszkodę najtrudniejszą. To oczy kota ze Shreka, robione przez żonę i córkę. Lojalnie uprzedzam: może się okazać, że zabraknie ci woli, by wyjść. Raz czy dwa, gdy już byłem naprawdę gotów, łagodna perswazja zmieniła się w potyczkę Grunwaldzką.
Nie zrozumcie mnie źle – dziecko nie oznacza końca jakichkolwiek kontaktów socjalnych! Wszystko jest po prostu kwestią znalezienia odpowiedniego rozwiązania.
Kłopotem, i to sporym, są zaległości – praktycznie we wszystkim co lubiliście robić w wolnym czasie – z tej prostej przyczyny, że tego wolnego czasu zostaje naprawdę niewiele. Po urodzeniu córki, pierwszy raz zdarzyło się, że nie jestem na bieżąco z danym serialem, książką, czy nie jeździłem na rowerze w tym tygodniu tyle ile planowałem. Zawsze coś…
Na wszystko jest sposób, ale na pewno nigdy nie będzie tak samo jak przed urodzeniem dziecka. W moim przypadku jeśli chodzi o zaległości w serialach czy nie skończonych questach – bardzo przydaje się moja „chroniczna bezsenność” – niezależnie od dnia tygodnia zawsze jestem na nogach o 5 rano, więc z nastaniem weekendu zabieram córkę z sypialni, zeby mama mogła w końcu pospać do 11, a my przenosimy się do salonu, oglądamy razem Star Treka, Supernatural czy Teorię Wielkiego Wybuchu, a gdy po karmieniu mała znowu zaśnie udaje mi się nawet przejść kolejną misję albo dwie w Mass Effect.
Największą chyba zmianę przeżył samochód – w związku z tym, że w każdy weekend staramy się gdzieś pojechać i zawsze zabieramy ze soba psa, trzeba było wymienić moją pseudo-sportową czerwoną strzałę na czarny „mamowóz”. Przestrzeń bagażowa staję się na miarę złota [2]!
Co jeszcze? Finanse. Skończyło się zastanawianie się jaki gadżet kupię sobie w przyszłym miesiącu. Teraz człowiek myśli o tym czy mleka wystarczy, jakie jeszcze ubranka trzeba kupić i ile tysięcy na szczepienia odłożyć [3]… Nie oszukujmy się, dziecko jest dzisiaj w Polsce towarem luksusowym.
Jeśli nie masz zdolności organizacyjnych, to szybko kup książkę na ten temat. Nasza córka 22 lipca skończyła 2 miesiące, w tym czasie doświadczyła:
- wycieczki do Juraparku z rodzicami i psem
- kilku wyjazdów nad wodę
- spotkań ze znajomymi (które w większości przesypia)
- koncertu w plenerze (który w całości przespała, obudziła się jak przestali grać)
- wesela (w całości przespanego)
Najważniejsze, żeby troche pokombinować i starać się jak najwiecej czasu spędzać razem [4]. Przy odrobinie kreatywnego zarządzania, znajdzie się go trochę i na seks [5] i na to żeby usiąść wieczorem z partnerką i porozmawiać. Żeby wykrzesać trochę dodatkowej energii pod koniec dnia i przeczytać dziecku bajkę…
Mam nadzieję, że nikogo nie wystraszyłem – informuję, jak jest.
Ale każdy ojciec, z którym porozmawiasz, potwierdzi, że pomimo tych wszystkich mian/problemów/uniedogodnień jest bardzo szczęśliwy. I ja też jestem – kiedy córka się do mnie uśmiecha (choć wiem, że to jeszcze pewnie grymas, a nie celowe zachowanie), momentalnie zapominam o tym, że jestem zmęczony i ile stówek braknie do wypłaty. Wystarczy ten jeden uśmiech żeby to wszystko wynagrodzić.
Jeszcze jedno – to że nie słaniam się na nogach, że chodzę uśmiechnięty i cieszę się z bycia ojcem to w większości zasługa moich dziewczyn – tego że córka nie ma problemów ze zdrowiem, kolek (może dlatego, że prewencyjnie pije wodę z koperkiem) ani alergii, i tego, że moja kobieta w fantastyczny wręcz sposób ogarnia dom.
Ten wyśmiewany damski multitasking naprawdę istnieje, i módlcie się Panowie, żeby wasze kobiety miały tą funkcję w standardzie.