Jak zima to musi być zimno – i powinien też padać śnieg, a jak śnieg – to zaskoczenie drogowców. Ale nie tylko, bo też sporty zimowe. I o nich teraz słów kilka.
Po pierwsze, jako rozsądni i odpowiedzialni ojcowie musimy zdać sobie sprawę, że narty czy snowboard to nie rower czy sanki, czyli dyscypliny uchodzące za relatywnie bezpieczne. Nogi, przytwierdzone do desek – kilku, bądź jednej – są narażone na poważne urazy w razie wywrotki lub zderzenia, a to dopiero początek potencjalnej listy urazów.
Dlatego też poprosiliśmy też bardzo doświadczonego narciarza – Bartosza Hamerę, człowieka ze swoim numerem w FIS i ojca dwóch córek (w tym jednej aktywnie uprawiającej sporty zimowe) o udzielenie nam kilku porad, jak w miarę bezstresowo przejść przez operację „dziecko na stoku”.
W poniższym materiale opowiada między innymi o tym, jak dobrać kask, jak przeprowadzić pierwsze samodzielne zjazdy, jak uniknąć zderzeń.
Reasumując, to, co najważniejsze: na stok najlepiej wyjść z dziećmi rano bądź wieczorem kiedy jest mniejszy ruch; jeśli wyciąg, to najlepiej orczyk; obowiązkowe elementy ubioru to nie tylko czapka i rękawiczki, ale także – a może przede wszystkim – kask na głowę i żółw na kręgosłup.
Do zobaczenia na trasie!