Rzadko robi się u nas poważnie, ale nie zawsze należy bawiąc – uczyć (czy odwrotnie). Zwłaszcza, że są tematy niewesołe, których – jak babcie kochamy – wolimy wam oszczędzić. Jest jednak rzecz, o której każdy tata, a zwłaszcza dziecka młodszego niż dwuletnie, powinien wiedzieć.
Często bywa tak, że obudzony w środku nocy masz dość. Albo wracasz do domu po pracy, i już na wstępie ogarnia cię złość, bo dziecko się drze, a ty chciałbyś chociaż przez dziesięć minut nie musieć robić nic. Tymczasem trzeba dziecko wykąpać, śmieci wyrzucić. Wszystkie te stresujące sytuacje się kumulują – i może się zdarzyć, że którejś nocy, gdy po raz czterdziesty szósty będziesz wkładał dziecku do buzi non stop wypluwany smoczek, weźmiesz go na ręce i postanowisz odbyć z nim męską rozmowę.
Obyś się tylko do słów ograniczył, bo te, choć potrafią być bardzo nieprzyjemne, nie wyrządzają takiej szkody, jak pierwsza, odruchowa, i częstsza niż byśmy chcieli (statystycznie) reakcja, jaką jest potrząsanie dzieckiem.
Nie rób tego.
Każdy z nas w redakcji miał taki moment, że chciał do dziecka dotrzeć w jakiś sposób, przełamać barierę płaczu i marudzenia i choć na chwilę złapać kontakt, żeby zaapelować o chwilę spokoju i bezproblemowe zjedzenie zawartości podawanej właśnie butelki. Na szczęście udało nam się powstrzymać (chyba, że wszyscy kłamiemy), i dobrze, bo skutki mogłyby być opłakane.
Delikatny ustrój, jakim jest Twoje dziecko, waży wielokrotnie mniej niż jego ojciec. Jeśli nim trzęsiesz, nawet przez kilka sekund, wyrządzasz nieodwracalne zniszczenia w wielu narządach na skutek gwałtownych przyspieszeń i opóźnień. Mózg uderza w czaszkę, powodując krwiaki i obrzęki (włóż jajko do słoika z wodą i zobacz, jak się zachowa jak będziesz nim miotał), rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym zamienia się w wirujący bączek. Nikt tego nie wytrzyma; a zwłaszcza małe dziecko.
Takie traktowanie może prowadzić nawet do śmierci.
Tak zwany zespół dziecka potrząsanego (SBS, Shaken Baby Syndrome) to zjawisko zdefiniowane już w 1946 roku, a początkowo do uszkodzeń zaliczano wyłącznie te dotyczące mózgu. Dziś wiemy, że oprócz istoty szarej, cierpią też oczy: wzrasta ciśnienie śródgałkowe i pojawiają się wylewy. Czynnikami ryzyka, jak wynika z obserwacji klinicznych i sądowych, są:
- Przeszłość jednego lub obojga rodziców, w której pojawiała się przemoc domowa,
- Nadużywanie substancji niekoniecznie pochwalanych,
- Tendencja do potrząsania dzieckiem, nawet przez chwilę,
- Trudności i stres o podłożu społecznym, osobistym lub finansowym,
- Ofiarami SBS padają znacznie częściej chłopcy, niż dziewczynki.
Skutki SBS, wynikające z uszkodzeń fizycznych, są rozliczne. Wśród nich tak niewesołe historie, jak:
- Zatrzymanie lub spowolnienie rozwoju,
- Wymioty i brak apetytu,
- Drgawki,
- Słabość,
- Paraliż,
- Kłopoty z oddychaniem,
- Wodogłowie.
Osiemdziesiąt procent sprawców SBS to mężczyźni. Sześćdziesiąt procent ofiar to chłopcy. Dlatego, jeśli trafia cię szlag, kup sobie paczkę papierosów. Od dwudziestu fajków człowiek nie umrze, lepiej nie sprawdzać, ile do tego potrzeba potrząśnięć. Co zatem robić, gdy dziecko płacze, a Ty masz już dość?
Przede wszystkim pamiętaj – wszystkie dzieci płaczą – zajmuje im to od dwóch do trzech godzin dziennie. Niektórym więcej, innym mniej – odchylenia to ilości rzędu 20-30%. To rodzi frustracje. Obwiniamy się o sprawienie, że dziecko płacze. Wtedy sięgamy po metody takie, jak potrząsanie.
- Upewnij się, że nie jest głodne, ma sucho, i nie ma gorączki,
- Sprawdź, czy nie jest mu za gorąco lub za zimno,
- Spróbuj odbić dziecko,
- Daj mu smoczek,
- Spiewaj, mów
- Przytul do siebie i spokojnie oddychaj, albo chodź z nim, albo bujaj
- Przytul do siebie i szum do ucha
- Wyjdź z dzieckiem w wózku na spacer,
- Zadzwoń po kogoś, kto może się nim zająć,
- W ostateczności – odłóż w bezpieczne miejsce na 10 minut, zamknij drzwi i spróbuj odpocząć. Wróć po 10 minutach by sprawdzić, czy wszystko gra.
Nie wolno ci tracić cierpliwości. Lepiej po prostu wyjść.