
A więc, raz jeszcze, jak przejąć kontrolę?
Wielu rodziców, których poznaję na placach zabaw, w kolejce w Rossmannie, czy na treningu karate, obawia się mówić „nie”, bo spodziewają się burzliwej reakcji: płaczu, zgrzytania zębów, krwi, potu i tupania nogą. Przeklinania, wyzywania, demolki, aktów przemocy fizycznej. Albo po prostu chodzenia za rodzicem, niczym cień, i powtarzania w kółko swoich żądań.
Dlatego łatwiej rodzicom pójść na ustępstwo, niż wykazać się charakterem i siłą wewnętrzną. Niektórzy tracą wręcz nadzieję, że mogą zmienić takie zachowanie, ale – wierz mi, przechodziłem to trzy razy – mogą. Muszą tylko myśleć o celach strategicznych, nie patrząc na krótką metę. Jeśli więc chcesz odzyskać władzę rodzicielską, musisz zmienić swoją procedurę. Zanim zaspokoisz kolejne żądanie swojego dziecka, zastanów się – „czy chcę, by moje dziecko zachowywało się w ten sposób, gdy będzie starsze? Czy z tej sytuacji może płynąć jakaś nauka?”. Dopiero potem udzielaj odpowiedzi.
Jeśli po twoim sprzeciwie zacznie się festiwal błagania, grożenia, niezadowolenia – musisz pamiętać o ustaleniu czytelnych, nieruchomych granic. Pamiętaj wskazówkę z początku artykułu: twoim zadaniem jest tylko to, a nie zastanawianie się, jak poddany się z nimi czuje. Skup się więc na tym, co leży w twojej gestii: czyli na sobie i swoim zachowaniu.
Oświadcz dziecku, że jego zachowanie nie zmieni twojej decyzji. I odejdź. A gdy już odejdziesz, zajmij się czymś, co ci sprawi psychiczną przyjemność. Bo z pewnością będziesz czuć się źle. Zadzwoń do kumpla, z którym gadasz o furach, whiskey, sporcie, giełdzie, czymkolwiek. Idź na spacer, jeśli wiek dziecka pozwala zostawić je na chwilę w domu. Załóż bloga.
Niezależnie od tego, co zrobisz, nie zmieniaj pierwotnego postanowienia. „Nie” oznacza „nie”.
Może się zdarzyć, że podejmiesz złą decyzję i będziesz chciał ją zmienić, ale dbaj o to, by być tak spójnym, jak to tylko możliwe. To tak, jak z karmieniem psa przy stole: jeśli przez 99 dni tego nie zrobisz, ale setnego dasz mu wylizać talerz, będzie się już zawsze ustawiał tuż obok twojego posiłku, a z czasem zacznie piszczeć.
Możesz próbować także motywować się, pracując nad monologiem wewnętrznym: „Nic to nie znaczy, gdy dziecko jest przez chwilę niezadowolone. To pozwoli mu dorosnąć i stać się wzorowym obywatelem, który będzie szanował polecenia tych, którzy powinni mu je wydawać”, albo „Wściekłość to jedyny sposób, w który dziecko może się nauczyć panować nad tym uczuciem. W końcu trening czyni mistrzem. Ale na pewno za chwilę, krótszą lub dłuższą, dziecko się uspokoi.”
Jeśli zaczniesz się zadręczać, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Na następnej stronie: jak rozpoznać (i reagować na) manipulację?
Komentarzy: 3