Pracujący ojcowie mają lepiej, niż równie zapracowane matki – różnice są skrajne.

5 min.   0   0   Drukuj   Prześlij

Znacie ten nieśmieszny dowcip, który mówi, że mężczyzna tulący dziecko po pracy budzi szacunek, bo i pracuje, i zajmuje się dzieckiem, a kobieta – zdumienie, bo przecież po co pracuje, skoro ma zajmować się dzieckiem? To jest faktycznie nieśmieszne, no i bynajmniej dowcipem w rzeczywistości nie jest.

working1f

Ojcowie korzystają bowiem ze społecznej akceptacji i przywilejów, o których matkom się nawet nie śni. Pisaliśmy wcześniej o tym, jak czyje się ojciec w niesprzyjającym klimacie ekonomicznym – „Czego boją się ojcowie?” – teraz jednak okazuje się, że wcale nie mamy tak źle. Przynajmniej w porównaniu z matkami.

Wygląda bowiem na to – i potwierdzają to europejskie badania – że mężczyzna, ubiegający się o możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy czy pracy z domu, traktowany jest jak superbohater, santo subito i cud świata. Kobieta w tej samej sytuacji nie spotyka się z żadnym przejawem szacunku. Ba, często musi znosić niechęć pozostałych współpracowników!

Socjolog z ekonomiczną żyłką, pani Christin Munsch, przeanalizowała skutki, jakie wywołują prośby zarówno mężczyzn jak i kobiet o uelastycznienie godzin pracy. Badanie polegało na odczytywaniu kilkuset zapisów takich rozmów między podwładnymi i zwierzchnikami. Prezentacja odbywała się przy udziale obserwatorów, stanowiących odpowiednik kolegów i koleżanek z biura. Rezultat?

Mężczyźni, którzy prosili o przesunięcie godzin pracy tak, by zaczynali wcześniej i mogli wcześniej zmyć się do domów, a także ci, którzy wnioskowali o dwa dni w tygodniu pracy zdalnej, wywoływali reakcje grupy kontrolnej bliskie wzruszeniu. Socjologowie nie raz słyszeli ciche westchnięcia „Oooo”, wyrażające zarówno podziw jak i szacunek. Po każdej z takich rozmów pytano obserwujących, czy polubili pracownika: jedna czwarta przyznała, że nawet za bardzo. Siedmiu na dziesięciu z nich przystałoby na prośby ojców, a tylko dwa procent uznało, że ich wysuwanie dowodzi braku poświęcenia firmie!

Skrajnie odmienne reakcje wzbudzały kobiety, wcielające się w role negocjujących elastyczniejsze warunki matek. Tylko 57% obserwatorów, zapytanych o to, jaką podjęliby decyzje, przystałoby na ich warunki. Ale nawet oni oświadczali, że w żadnym wypadku nie czuli sympatii do kobiet, a nawet zauważali niechęć! Tylko trzech na sto uznało kobietę za godną okazania sympatii. Aż 15% – siedmiokrotnie więcej, niż w przypadku mężczyzn – osób uznało, że takie oczekiwania dowodzą braku oddania karierze i organizacji!

Wciąż różni

Mimo prowadzonego latami równouprawnienia, walk o likwidacje szklanych sufitów, zrównanie pensji i parytety, nasze wzorce kulturowe nie nadążają za tym, co wydaje nam się w chłodnej analizie przyzwoite i właściwe. Mało kto spodziewałby się przecież uznania kobiet za niesympatyczne, gdy proszą o umożliwienie pogodzenia życia rodzinnego z zawodowym – mężczyznom przystaje się na to łatwiej. Wygląda na to, że, jak wyjaśnia socjolożka,

Choć przeszliśmy do porządku dziennego nad kobietami, które pracują i zajmują się domem, to wciąż tkwi w nas głęboko zakorzenione przekonanie, że to mężczyzna jest finansową głową rodziny. Dlatego odruchowo stajemy się wdzięczni, gdy deklaruje, że chce wziąć na siebie także część rodzinnych obowiązków.

To kolejny kamień do koszyka wszystkich niewygód, z którymi muszą się mierzyć nasze partnerki. Bo otrzymujące mniejsze pieniądze za tę samą pracę, mają znacznie mniejsze szanse na szybki awans. Nie bez powodu wszelkiego rodzaju badania potwierdzają, że większość pracowników woli pracować dla szefa w spodniach, niż szefowej w spódnicy.

Musimy więc, jako mężczyźni, mieć choć odrobinę świadomości, że wprowadzając więcej równouprawnienia w domu – poświęcając się wychowaniu dzieci, tak naprawdę pogarszamy kruchą równowagę, która panuje w miejscach pracy.

Jedynym, co może pocieszać wnioskujące o elastyczniejsze warunki matki, to to, że kobiety bez dzieci, proszące szefów o wolne, telepracę czy zmianę godzin pracy spotykają się z jeszcze większą niechęcią i mają jeszcze mniejsze szanse powodzenia. Ich prośby, motywowane trudnym dojazdem do pracy, przygotowaniami do maratonu czy koniecznością wyprowadzenia psa, są jeszcze częściej lekceważone.

Dołącz do nas na Facebooku

Staszek

Tata dwójki: 1,5-rocznego i 3-letniej. Do zespołu tatapad dołączył tuż przed Gwiazdką 2012. Zna się na prezentach, zabawach i rozwoju człowieka.

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


*